13 czerwca 2018

Moja kolorówka z drogerii

Co ciekawe często pytacie w mailach o kolorówkę z drogerii, czy używam, czy mam, czy polecam. Prawda jest taka, że mam trochę kolorówki z drogerii. Nie są to produkty o nienagannych składach, ale gdy potrzebuję trwalszego, mocniejszego makijażu to do nich wracam.
Nie wiem czy to co pokażę będzie dla Was interesujące, zwłaszcza że nie jestem mistrzynią makijażu ;), ale nasz klient nasz pannnn....
W czasach kiedy wszyscy biegają w macie na ustach ja uparcie ten mat podkręcam błyskiem Sephora Collection Ultra Vinyl Lip Pencil, wydaje mi się, że już ich nie produkują, na stronie Sephory znalazłam tylko matowy odpowiednik. O dziwo kolor mają całkiem mocny, dają mocny błysk, nie wysuszają. Fajne na szybkie poprawki. Mam je około roku, kupiłam na jakieś wyprzedaży więc to raczej ich ostatnie miesiące. Nie zmienia to faktu, że je lubię.

Golden Rose, Soft & Matte Creamy Lip Color pierwsza z dwóch matowych pomadek jakie posiadam. Mam ją od niedawna, kupiłam pod wpływem chwili i jestem z niej bardzo zadowolona. Jest bardzo lekka, taka jakby piankowa. Nawet jak zastyga nie robi skorupy na ustach i nie przesusza specjalnie ust. Ja mam odcień 108, to taki lekko ulepszony kolor ust.
Na stronie producenta są TUTAJ.

Pomadka w płynie MacademianGirl Makeup for Paese. Dostałam je dawno temu w jakieś paczce piarowej. Większość kolorów rozdałam, zostawiłam sobie tylko matową pomadkę na wielkie wyjścia w kolorze 2 Red Carpet. I jest to piękna czerwień, nigdzie takiej w naturalnych kosmetykach nie widziałam. Jest trwała, lekko wżera się w usta, dość przyjemna w noszeniu, choć lekko przesusza.  Przeszkadza mi w niej bardzo intensywny, słodki zapach. Ponieważ używam jej bardzo rzadko mogę darować jej ten zapach.
Na stronie producenta te pomadki są TUTAJ

Błyszczyk MacademianGirl Makeup for Paese. To też rzecz z paczki i też jedyna jaka sobie zostawiłam. Kolor jaki mam to 3 Pink Amethyst. Jak na błyszczyk kolor jest bardzo intensywny. I podobnie jak w przypadku pomadki przeszkadza mi intensywny zapach. Użytkowanie, a raczej noszenie na ustach jest nie najgorsze. Jest lepki, ale nie w taki sklejający usta sposób. Daje ładny połysk, jest całkiem trwały jak na błyszczyk.
Strona producenta KLIK
Bourjoi, Róż na Policzki. Chyba nie ma dziewczyny która nie znałaby kultowych róży tej firmy i myślę, że nawet nie ma się co o nich rozpisywać. Co  zaskakujące, składy tych produktów nie są wcale złe. Wydajność jest obłędna i nawet nie przeszkadza mi w nich babciny zapach ;). Ja mam kolor 34 Rose D'or.
Strona producenta KLIK

Revlon, Insta Blush, Róż do Policzków w Sztyfcie. To produkt dla miłośników makeup no makeup, jest słabo napigmentowany, daje raczej lekką poświatę na skórze niż kolor. Bardzo dobrze dogaduje się z podkładem mineralnym i filtrami przeciwsłonecznymi. Trzeba go nakładać przez wklepywanie inaczej robi mazy, do tego zastyga na pudrowo i jak zrobimy sobie plamę to już ciężko coś z tym zrobić. Poza problemem z nakładaniem, który jest kwestią przyzwyczajenia nie mam się do czego przyczepić.
Strona producenta KLIK

Kobo Professional Matt Bronzing & Contouring Powder. O tym bronzerze było głośno jakiś czas temu i chyba powiedziano o nim już wszystko. Dla mnie to po prostu jedyny produkt, którym nie robię sobie kuku, choć przyznam że nie pamiętam kiedy ostatnio go używałam.
Strona produktu KLIK

Vipera, Puder Sypki FACE wersja Puder Odbijający Światło. Ten puder pokazywałam Wam już dawno temu, z całej tej serii używam tylko ten i żaden inny. Jak widzicie wracam do niego cały czas. Nie znalazłam naturalnego odpowiednika. Bardzo go lubię za efekt jaki daje, bardzo naturalny, lekki i bez efektu pudrowości. Bardzo dobrze też wygląda pod oczami.
Strona produktu KLIK

Róż do policzków Blush PAESE Artist. Róż jak róż nie wyróżnia się w użytkowaniu w zasadzie niczym. Jest moim zdaniem całkiem nieźle napigmentowany, kolor 60 który mam ja jest niby matowy, ale daje bardzo naturalne satynowe wykończenia. Zatrzymałam go z powodu właśnie tego wykończenia i koloru w którym po prostu wyglądam na zdrowszą.
Róże są TUTAJ

The Balm, The Manizer Sisters. Początkowo czaiłam się na samą Mary-Lou. Tak było głośno o tym rozświetlaczu, że oglądałam i oglądałam i trzymałam na liście chciejstwa.   W końcu trafiła się okazja i tak oto trafiło do mnie owo trio. Myślałam, że będę używać tylko Mary-Lou i Cindy-Lou, ale okazuje się że ten brązowy rozświetlacz Betty-Lou tez daje się używać, zwłaszcza latem. Nie dziwię się popularności tych produktów.
Strona producenta TUTAJ

Wibo, Banana Loose Powder. Kupiłam bo skończył mi się puder z Vipery. Po pierwszym użyciu okazało się, że ten jego żółty kolor pozwala lekko skorygować odcień podkładu. Okazało się również, że ten produkt dobrze, a nawet bardzo dobrze dogaduje się z filtrami. Więc kiedy potrzebuję przypudrować filtr to sięgam po ten produkt.
Strona produktu KLIK
Inglot Cienie. I znowu to cienie tylko na większe wyjścia. Raczej jakieś szalone kolory, których nie używam na co dzień. Chyba wszyscy znają inglot.
Strona producenta KLIK

Inglot, Konturówka do powiek KOHL. Jedn kredka, która trzyma się na mur beton i ciężko ją zmyć. Świetnie sprawuje się na linii wodnej i trwa tam cały dzień. Bardzo je lubię i jak do tej pory nie zmalałam równie trwałego zamiennika.
Strona producenta KLIK

Sephora, Wodootporna Kredka, Shadow & Liner. Kupiłam za chyba 9 zł na jakieś promocji czy wyprzedaży i żałuję, że tylko dwa kolory. Bardzo trwałe, faktycznie wodoodporne i świetnie sprawdzające się jako liner, cień do powiek, czy bazę pod cienie. Nie widzę ich w ofercie on-line. Dawno też nie byłam w stacjonarnym sklepie i nie wiem czy mają je jeszcze w ofercie.

Maybelline Volume Express Colossal. O tym tuszu też już pisałam. Czasami skuszę się na coś na próbę, ale zawsze do niego wracam. Nigdy mnie nie zawiódł,zawsze wygląda tak jak powinien i ma szczoteczkę jaką lubię czy najzwyklejszą z włosami, a nie silikonową.
Strona tuszu KLIK

Paese, Tusz do rzęs Blacker than black. To było moje wielkie zaskoczenie i gdyby dostępność stacjonarna była lepsza przypuszczam, że ten tusz zdetronizowałby Maybelline. Ma wielka włochatą szczotkę, która w moi przypadku sprawdza się znakomicie. Wystarczy jedna warstwa tuszu, a mamy efekt wow. To nie jest maskara z tych naturalnych, dwie warstwy to już prawie makijaż sceniczny. Jest świetna i jestem w niej zakochana. Jak pisałam mam problem z jej dostępnością, często zapominam, że kończy mi się tusz i po prostu na szybko idę kupić coś czyli Colossal. Pewnie zrobię sobie zapas z kilku sztuk przy okazji zakupów w necie.
Strona tuszu KLIK

The Balm, Meet Matt(e) Trimony. Paletę dostałam w jakieś paczce piarowej. Po włożeniu paluchów do niej nie byłam byłam przekonana, cienie wydawały się być bardzo kredowe. Poza tym jako osoba, która nie jest mistrzem makijażu wolę cienie miej napigmentowane.  Kiedy jednak zaczęłam się nimi malować zrozumiałam fenomen tych cieni. Nakładają się bardzo dobrze, są trwałe, nie tracą koloru w ciągu dnia, nie ścierają się. Fantastyczne cienie.
Strona producenta KLIK.

Jak widzicie sporo jest u mnie takiej "zwykłej" kolorówki. Pewnie wiele z Was zaważyło, że nie ma wśród tych produktów podkładu. Zrobiłam kilka podjeść do tzw. drogeryjnych podkładów, wybrałam te których składy odstraszały mnie najmniej i nie jestem w stanie się do nich przyzwyczaić. Tak jak kiedyś nie umiałam używać podkładów mineralnych, tak teraz mam wrażenie, że skóra dosłownie dusi się pod takim kremowym drogeryjnym podkładem. 

11 komentarzy:

  1. kilka kosmetyków z Twoich mam u siebie, ale generalnie też mistrz makijażu ze mnie średni... cóż... po co poprawiać naturę? :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Stoko a używasz jakiegoś kremu bb pod mineralny? Albo jakaś bazę?

    OdpowiedzUsuń
  3. Również nie używam podkładu i jest mi z tym dobrze ;) puder robi robotę ;)
    Karolina

    OdpowiedzUsuń
  4. Swietne nowosci, mam ochote na te nowe pomadki od Golden Rose :D

    OdpowiedzUsuń
  5. A jakich lakierów do paznokci używasz? Ja mam taki "problem", że szybciuchno mi lakiery schodzą, hybryda wytrzymała tydzień i dałam sobie spokój ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. mam bardzo różne lakiery od essie, przez bell po essence

      Usuń
  6. Czy ten róż w sztywcie sprawdzi się w przypadku mojego makijażu, jakim jest zwykły krem i nic poza tym? Używam od paru lat różu tradycyjnego, ale mocno wysusza skórę na policzkach i zastanawiam się, czy ten nie byłby lepszy?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ten róż chyba też może wysuszać, bo on nie jest do końca kremowy, ma po zastygnięciu pudrowe wykończenie. Wydaje mi się, że lepiej w Twoim przypadku powinien sprawdzić się Tint usta/policzki -Uoga Uoga pisałam o nim w tym poście http://www.srokao.pl/2017/09/100-pure-czyli-kolejna-ciekawa.html

      Usuń
  7. Mi strasznie przypadła do gustu marka SOSU też zerknij i wypróbuj ją. Będzie zadowolona. Dobre i rzetelne kosmetyki, które utrzymują się długi czas na twarzy w idealnym stanie.

    OdpowiedzUsuń
  8. A czy ten rusz do rzes jest bezpieczny dla kobiet w ciazy?

    OdpowiedzUsuń

Dziękuję za komentarz
Jeżeli podajesz skład kosmetyku podaj jego nazwę i producenta
Analizuję TYLKO kosmetyki dla kobiet w ciąży i dzieci
Zanim zadasz pytanie sprawdź czy ktoś już o to nie pytał, używaj również wyszukiwarki blogowej.

Przycisk Whatsapp działa tylko na urządzeniach mobilnych

Wpisz słowo i wciśnij enter, żeby wyszukać