Pierwsze co przychodzi do głowy kiedy trzyma się słoiczek takiego kremu w ręce to pytanie - czym różni się on od kremu drogeryjnego? Odpowiedź na to pytanie przychodzi szybko. Wystarczy użyć kosmetyku kilka razy, żeby wiedzieć, że różnic jest sporo.
Dziś chciałabym Was zaprosić na wywiad z Anną Kuczer, czyli właścicielką i pomysłodawczynią marki Lush Botanicals.
Sroka o: Kto jest pomysłodawcą marki, kto jest jej twórcą - no po prostu kto za nią stoi?
Anna Kuczer: Pomysłodawcą i twórcą marki jestem ja. I tak naprawdę tworzę ją codziennie, bo marki nie da się stworzyć jednorazowo. Dbam o nią. Najbardziej skupiam się na jakości i na tym, żeby mieć zadowolone z działania kosmetyków klientki. Próbuję rozkochać je w swoich produktach codziennie, z każdym zamówieniem, z każdym stworzonym produktem. I staram się też codziennie udowadniać, że jakość w mojej marce, to nie są puste słowa. Małe manufaktury, takie jak moja, działają na innych zasadach niż duże marki, muszą być wyjątkowe, muszą przyciągać właśnie jakością i niebanalnością.
Sroka o: Skąd pomysł na kosmetyki tak naturalne, że trzeba je trzymać w lodówce?
Anna Kuczer: To wypadkowa kilku rzeczy, między innymi świadomości i potrzeby posiadania kosmetyków, które mają doskonale naturalny i niekrzywdzący skóry skład. Od dawna bardzo dużą uwagę przywiązywałam do analizy składu przed każdym zakupem i niestety rzadko udawało mi się spotkać kosmetyki o składzie INCI bliskim ideałowi. Nieustannie na liście znajdowałam składniki, które nie powinny być wchłaniane przez skórę. A jeśli skład był niezły, to i tak nie był idealny. Dlaczego na drugim miejscu w składzie zaraz po wodzie znajdował się tani emolient albo gliceryna, a najbardziej wartościowe składniki pod koniec składu, czyli było ich niewielkie stężenie? Dla mnie, jako konsumentki, było to szczególnie trudne, bo czułam się oszukiwana i nie czułam, że pielęgnuję skórę w możliwie najlepszy sposób. Więc jak tworzyliśmy receptury w Lush Botanicals to założenie było takie, że dążymy do ideału, więc na pierwszym miejscu w INCI mamy wodę kwiatową (hydrolat), zamiast taniego emolientu mamy cenny dla naszej skóry olej np. olej z pestek granatu, dzikiej róży czy żurawiny - zimnotłoczony i nierafinowany, ten najbardziej wartościowy. Zamiast syntetycznej substancji zapachowej (Fragrance lub Parfum) dodaliśmy czyste olejki eteryczne i absoluty kwiatowe, które cudownie zarówno pachną jak i pielęgnują skórę. Olei pielęgnujących skórę mamy min. osiem w każdym z kosmetyków, a ekstraktów roślinnych min. sześć. Takie receptury świadczą tylko i wyłącznie o poważnym i uczciwym traktowaniu klienta.
Sroka o: Dlaczego składy produktów Lush Botanicals są takie wyjątkowe?
Anna Kuczer: Takie było założenie, stworzyć produkty, których skład nie pozostawia żadnych wątpliwości. Na liście składników nie mamy żadnych syntetyków, żadnych konserwantów, dlatego nasze produkty należy trzymać w niskiej temperaturze. Zresztą twierdzę, ze wszystkie naturalne kosmetyki należy trzymać w lodówce, żeby były bardziej wartościowe dla skóry i skuteczne. Nasze produkty składają się z surowców bardzo wartościowych odżywczo dla skóry, mają bogaty, uzupełniający się skład, wiele z nich działa na zasadzie synergii oraz działają wielowymiarowo. Są nafaszerowane naturalnymi witaminami, antyoksydantami, substancjami aktywnymi biologicznie. Tu nie ma pustych przebiegów i kompromisów, u nas działa na skórę odżywczo nawet emulgator, który jest obecnie najlepszym dostępnym na rynku (z oliwy z oliwek). Długo zastanawiałam się nad olejami i ekstraktami, bo to wyciśnięte dobro z roślin i ich odpowiednie dobranie jest jedną z kluczowych rzeczy dla efektywności działania kosmetyku. Nie zastanawiałam się również nad ograniczaniem stężeń, bo jeśli dodawać jakikolwiek składnik, który ma działać na skórę, to należy to zrobić w możliwie najwyższych stężeniach. Nie mogę wypowiadać się, za inne marki i konstrukcję ich receptur, ale moje produkty dzięki takiemu założeniu są przebogate, a ja mam dobre samopoczucie, bo traktuję skórę odpowiedzialnie i z szacunkiem.
Sroka o: Kiedy powstała marka i skąd taka nazwa?
Anna Kuczer:Pierwsze koncepcje pojawiły się bardzo dawno, później przyszedł czas na ostateczną wersję i jej realizację w 2015 roku. A nazwa powstawała długo i na liście roboczej było miliony kombinacji. Ostatecznie wybrałam Lush Botanicals, bo nazwa wdzięcznie odzwierciedlała, to z jakich składników są tworzone kosmetyki - lush oznacza soczysty, obfity, bujny, natomiast botanicals oznacza składniki pochodzenia roślinnego.
Sroka o: Kto wymyśla nowe kosmetyki? Skąd się biorą pomysły na nie?
Anna Kuczer: Pomysły na nowe kosmetyki biorą się z życia. Czytam czego brakuje dziewczynom, to jest bardzo inspirujące. Czasem same do mnie piszą, że chciałyby używać jakiegoś mazidła, że nie mogą znaleźć w ofercie innych marek jakiegoś produktu. Pierwsza seria produktów powstała dla kobiet, takich jak ja, które nie mają czasu na wieloetapową pielęgnację, ścigają się z czasem, mają tysiąc obowiązków, które realizują często kosztem czasu dla siebie. Więc serum antyoksydacyjne Cream in the city zaprojektowałam tak, żeby to była opcja 2 w 1, tzn. miało moc serum i zastępowało krem. Tak samo jest w przypadku serum anti-ageing Youth code czy serum pod oczy Stardust. A jak tworzyliśmy recepturę Juice in motion – to musiał on spełniać funkcję płynu do demakijażu, odświeżać skórę rano, usuwać zabrudzenia, tonizować i nawilżać. I się udało. Na rynku nie ma podobnego produktu. Ale również ważnym założeniem było skomponowanie kosmetyków z takich składników, które są bezpieczne dla kobiet w ciąży i karmiących mam. A teraz właśnie trwają prace nad kolejnymi produktami, ale nie zdradzę jakimi, bo to jeszcze jest faza testów i nie wiem do końca, co ostatecznie dołączy do oferty. To etap bardzo stresujący, bo ciągle chcielibyśmy coś poprawiać i udoskonalać w nieskończoność, żeby było idealnie skomponowane i skuteczne.
Sroka o: Z jakiego kosmetyku jesteście najbardziej dumni?
Anna Kuczer: Zdecydowanie ze wszystkich, bo każdy jest wyjątkowy, ale oczywiście jak w każdej ofercie są ulubieńcy klientek i najczęściej klientki kupują serum pod oczy Stardust, krem na dzień Sunlight lub In the air, na noc Starlight, serum anti-ageing Youth code, ulubieńcem jest również Juice in motion, nazywany przeze mnie pieszczotliwie soczkiem, również często wyjeżdża do lodówek naszych klientek serum antyoksydacyjne Cream in the city.
Sroka o: Jak szukacie składników do Waszych kosmetyków?
Anna Kuczer: Długo i z wielkim wysiłkiem. Z surowcami kosmetycznymi jest jak z produktami spożywczymi. Jest owoc, którego nie chcesz wziąć do ręki lub taki, który pochłaniasz już patrząc i czujesz, ten smak, zapach i chce się go zjeść. I nie chodzi tu absolutnie jedynie o wygląd! Tak samo jest z surowcami kosmetycznymi, to jakościowy plebiscyt. Od razu widać i czuć, że olej, masło, olejek eteryczny czy ekstrakt jest świetnej jakości, po kolorze, zapachu, gęstości, tym jak się wchłania, jak działa. Nie mniej jednak wybór dostawcy, to jest długotrwały proces. Przegląd dokumentacji surowca to niezbędna formalność. Zawsze bierzemy próbki surowców do testów, inaczej czekałoby nas wiele niemiłych niespodzianek. Jakość surowca, to wypadkowa wielu czynników, liczy się wszystko, miejsce pochodzenia rośliny, gleba, to jak była uprawiana, jaki proces zastosowano do produkcji surowca. Również my wkładamy wysiłek w zachowanie mocy i świeżości składników i jeszcze przed produkcją surowce trzymamy w lodówce. To właśnie świeżość surowców jest strategiczna, im świeższy tym działanie jest skuteczniejsze. Na przykład ekstrakty dostarcza nam producent, na indywidualne zamówienie, z dużą częstotliwością i w mikro partiach i wiemy, że są świeżo przyrządzone na nasze potrzeby. Na naszej drodze było wiele poszukiwań, rozczarowań, ale po wielu próbach wiemy, że mamy możliwie najlepsze dostępne składniki, najcenniejsze.
Sroka o: Co jest najprzyjemniejszą częścią tworzenia i sprzedaży Waszych kosmetyków?
Anna Kuczer: Samo tworzenie nowych produktów jest przyjemne, a jednocześnie najbardziej stresujące, bo to niewiadoma, czy się produkt spodoba, czy został dobrze „zaprojektowany”. Samo nadawanie kosmetykom zapachów, które komponujemy według zasad tworzenia perfum jest super przyjemne. Jeszcze inną wielką radością i przyjemnym czasem jest czytanie i słuchanie opowiadań klientek, za co lubią produkty Lush Botanicals. To niesamowite słuchać, że ich skóra zmienia się, staje się lepsza, bardziej soczysta, znika jakiś problem, i że w końcu mają odwagę wyjść bez makijażu z domu, bo czują, że mają ją wystarczająco piękną. I przyjemne również jest analizowanie statystyk lojalności klientek – w tym roku już ponad 2/3 klientek zrobiło zakupy minimum 2 razy w naszym sklepie, czyli wprowadziły nasz produkty do swojej stałej pielęgnacji. To potwierdzenie, że idziemy dobrą drogą.
Sroka o: Co jest najtrudniejszą częścią tworzenia i sprzedaży Waszych kosmetyków?
Anna Kuczer: Nie nazwałabym tego najtrudniejszą, ale najbardziej wymagającą – i jest to sam proces tworzenia produktów. Proces jest bardzo czasochłonny, wszystkie produkty tworzymy ręcznie, w małych partiach, po kilka kilkanaście buteleczek czy słoiczków. Już samo odmierzanie składników wymaga wielkiej precyzji. Mamy około 30 składników w każdym z kosmetyków, ważny jest każdy miligram. Większość kosmetyków to emulsje, więc najbardziej wymagające formulacje. Dodatkowo mamy zaprojektowany proces technologiczny w sposób, który wymaga wielkiej czujności i precyzji, a potencjalny błąd mógłby zaważyć na jakości i skuteczności kosmetyku.
Sroka o: Co oprócz kosmetyków z lodówki oferuje Lush Botanicals?
Anna Kuczer: Bardzo wierzę w ideę zero waste, czyli ograniczania produkcji śmieci. Świat zalany jest śmieciami. Jeśli ktoś się tym interesuje, to wie o czym tu mówię. W związku z tym mamy program zwrotu zużytych opakowań po produktach, co więcej za każde opakowanie płacimy - za 5 pustych opakowań klientki otrzymują 50 zł na kolejne zakupy. Jest coraz więcej zwrotów, to mnie bardzo cieszy. Staramy się również poprzez komunikację edukować dziewczyny, jak czytać składy kosmetyków i ustrzec się przed słabej jakości kosmetykami. Skóra jest ważnym organem i należy ją traktować z szacunkiem, nie wspominając o tym, że ma przełożenie na nasze samopoczucie. Tak samo jak spożywamy coraz lepszej jakości jedzenie, coraz mniej przetworzone i nafaszerowane chemią, tak samo powinniśmy traktować skórę, czyli porządnie ją odżywiać najlepszym dobrem. Zawsze powtarzam moje motto, że stajesz się tym, co jesz i wklepujesz w swoją skórę. Skórę traktuję podmiotowo, nie przedmiotowo i mówię, że trzeba ją karmić możliwie najlepszym pokarmem. Najlepiej ultra naturalnym, tak jak ciało.
Kosmetyki Lush Botanicals dostępne są TUTAJ
Kurczę, super wpis. Przekonałaś mnie do tych kosmetyków :D
OdpowiedzUsuńMnie bardzo odpowiadają kosmetyki Lush Botanicals - na razie używałam 2 :) Apeluję tylko o opakowania z pompką typu airless - w tych obecnych od mniej więcej połowy, 2/3 opakowania ciężko jest wydobyć kosmetyk.
OdpowiedzUsuńUwielbiam tą firmę:D super są te kosmetyki :)
OdpowiedzUsuńKurcze żeby tak móc zadać kilka pytań dodatkowych... takich mniej (mam nadzieję że się nie obrazisz) czołobitnych. Np.: czy surowce (szczególnie te amazońskie) są pozyskiwane z poszanowaniem dla bioróżnorodności i interesów lokalnej ludności? czy każda partia surowca jest przebadana chemicznie pod kątem stężenia substancji czynnych - czyli czy krem kupiony dziś i krem kupiony za pół roku będą równie skuteczne? Czy wysyłka (np. do paczkomatu) jest faktycznie zabezpieczona tak dobrze że w przypadku 2-3 dni w 40'C upale kosmetyki zachowają swoje właściwości? Czy w planach są jakieś stacjonarne punkty odbioru (właśnie po to by utrzymać niską temperaturę)... Wydaje mi się, że warto o to pytać jeśli płacimy ponad 200zł za niewielkie (choć być może bardzo wydajne) ilości produktu w opakowaniu.
OdpowiedzUsuńZachęciło mnie to do zakupów kosmetyków lush
OdpowiedzUsuń