14 września 2018

Zatrzymać lato z Sun for Everyone od Alkemie

To kosmetyki na jakie czekałam od dawna. Wiedziałam, że prędzej czy później się pojawią, nie spodziewałam się tylko, że przyjdzie mi na nie czekać ponad dziesięć lat.

Były to czasy prehistoryczne kiedy samoopalacze dawały li i tylko marchewkowe odcienie, a ja uważałam, że opalenizna jest baaaaardzo fajna. Byłam piękna, młoda ba byłam nawet szczupła. Opalać się nie chciałam, a samoopalacze jak pisałam były totalną katastrofą. Wtedy to pierwszy raz spotkałam się ze składnikiem o nazwie Erytruloza. Te ponad dziesięć lat temu była to nowość. Dodawano ją na początku tylko do wysokopółkowych samoopalaczy jako składnik wspomagający działanie DHA.

Problem z erytrulozą jest taki, że nie daje ona natychmiastowych efektów jak DHA. Opalenizna pojawia się w zasadzie dopiero po kilku aplikacjach, jest jednak brązowa i trwalsza. Erytruloza jest również stabilniejsza od DHA.

To wszystko sprawiło, że długo szukałam kosmetyków z zawartością tylko tego składnika i bez DHA. W końcu znalazłam i mogłam się przekonać jak to jest w rzeczywistości.
Cała linia Sun For Everyone składa się pięciu kosmetyków. Ja jednak chcę się skupić na czterech.
Zacznę przewrotnie od tych dwóch bez erytrulozy w składzie. 

Alkemie, My Precious Peeling Myjący do Ciała

SKŁAD Sucrose, Lauryl Glucoside, Prunus Amygdalus Dulcis (Sweet Almond) Oil, Cocos Nucifera (Coconut) Oil, Helianthus Annuus (Sunflower) Seed Oil, Sesamum Indicum Seed Oil, Glycine Soja Oil, Aqua, Butyrospermum Parkii (Shea), ButterMangifera Indica Seed Butter, Theobroma Cacao (Cocoa) Seed Butter, Daucus Carota Sativa (Carrot) Seed Oil, Daucus Carota Sativa (Carrot) Root Extract, Beta-Carotene, Ascorbyl Palmitate, Sorbitan Isostearate, Polyglyceryl-3 Polyricinoleate, Prunus Armeniaca (Apricot) Seed Powder, Tocopherol, Parfum, D-Limonene.
Peeling myjący to jeden z moich ulubionych, o ile jest fajny. Świetna rzecz dla zbieganych, nielubiących spędzać mnóstwa czasu w łazience. Skoro piszę o tym peelingu znaczy jest fajny.
Peeling ma konsystencję rzadkiej galaretki i obłędnie pachnie mango. Drobinki peelingujące są drobne, nie jest ich specjalnie dużo i wszystko to sprawia jest on delikatny, przynajmniej jak na moje standardy. Dobrze peeilinguje, a ponieważ jak pisałam jest dla mnie delikatny używałam go w zasadzie co drug dzień.
Nie podrażnia, fajnie wygładza skórę, nie zostawia na niej tłustej warstwy, dobrze zmywa się wodą. Skóra jest dobrze przygotowana pod kolejną pielęgnację.
Bardzo przyjemny produkt.

Alkemie, Hands up baby!, Rekonstruujący Krem do Rąk

SKŁAD Aqua, Caprylic/Capric Triglyceride, Cocos Nucifera (Coconut) Oil, Cetearyl Alcohol, Glycerin, Glyceryl Stearate Citrate, Butyrospermum Parkii (Shea) Butter, Mangifera Indica Seed Butter, Prunus Amygdalus Dulcis (Sweet Almond) Oil, Helianthus Annuus (Sunflower) Seed Oil, Sesamum Indicum Seed Oil, Enteromorpha Compressa Extract, Silybum Marianum Fruit Extract, Ocimum Sanctum Leaf Extract, Hamamelis Virginiana Leaf Extract, Rheum Palmatum Extract, Daucus Carota Sativa (Carrot) Seed Oil, Daucus Carota Sativa (Carrot) Root Extract, Beta-Carotene, Ascorbyl Palmitate, Tocopherol, Propanediol, Citric Acid, Pentylene Glycol, Caprylyl Glycol, Phytic Acid, Sodium Hydroxide, Sodium Citrate, Hydrogenated Lecithin, C12-16 Alcohols, Palmitic Acid, Xanthan Gum, Sodium Benzoate, Potassium Sorbate, Dehydroacetic Acid, Benzyl Alcohol, Parfum, D-Limonene.
Przyznaję się od raz, że bałam się oleju kokosowego w składzie. Nie przepadam za nim, a w zasadzie za tym co robi na moje skórze, czyli pozostawiania takiej lepkiej, okluzyjnej warstwy. Na szczęście niepotrzebnie. Receptura jest tak ułożona, że krem jest lekki, ale jednocześnie odżywczy. Nie ma się wrażenia ślizgających, lepkich czy mokrych rąk. Czuć jednak przyjemne nawilżenie i ukojenie.
Świetnie się wchłania, bardzo szybko i daje na skórze przyjemne odczucie gładkości. Do tego obłędnie pachnie jak cała linia zresztą.
To ten rodzaj kremu do rąk który uwielbiam czyli lekki, a robiący to co ma robić.

Alkemie, Drop of Sunshine, Bogate Masło Regenerująco-Brązujące do Ciała

SKŁAD Aqua, Caprylic/Capric Triglyceride, Cocos Nucifera (Coconut) Oil, Cetearyl Alcohol, Glycerin, Glyceryl Stearate Citrate, Butyrospermum Parkii (Shea) Butter, Mangifera Indica Seed Butter, Prunus Amygdalus Dulcis (Sweet Almond) Oil, Helianthus Annuus (Sunflower) Seed Oil, Sesamum Indicum Seed Oil, Enteromorpha Compressa Extract, Silybum Marianum Fruit Extract, Ocimum Sanctum Leaf Extract, Hamamelis Virginiana Leaf Extract, Rheum Palmatum Extract, Daucus Carota Sativa (Carrot) Seed Oil, Daucus Carota Sativa (Carrot) Root Extract, Beta-Carotene, Ascorbyl Palmitate, Tocopherol, Propanediol, Citric Acid, Pentylene Glycol, Caprylyl Glycol, Phytic Acid, Sodium Hydroxide, Sodium Citrate, Hydrogenated Lecithin, C12-16 Alcohols, Palmitic Acid, Xanthan Gum, Sodium Benzoate, Potassium Sorbate, Dehydroacetic Acid, Benzyl Alcohol, Parfum, D-Limonene.
Oto zaczynają się moi najwięksi ulubieńcy. Którym nie sposób się oprzeć bo pachną obłędnie i świetnie działają. Jak już chyba tysiąc razy pisałam masło do ciała to nie jest moja największa miłość pielęgnacyjna. Trochę obawiałam się obciążenia na skórze i ewentualnych braków działania, kiedy masło będę stosowała jak to mam w zwyczaju co 2-3 dni. Na szczęście nic takiego nie miało miejsca.
Początkowo, do momentu kiedy na mojej skórze nie pojawiła się "opalenizna", a raczej przyciemnienie starałam się stosować to masło codziennie. Po tygodniu kolor moje skóry był w takim odcieniu o jaki mi chodziło i wtedy zaczęłam stosować to masło na zmianę z balsamem. Efekt "opalenia" utrzymywał się cały czas, więc po masło zaczęłam sięgać co trzy dni. Nadal jestem w złotawym odcieniu i dobijam powoli do dna opakowania :(.
Skóra po użyciu tego produktu jest miękka, dobrze nawilżona, nie jest obciążona co dla mnie bardzo ważne.
Opalenizna jak pisałam pojawia się po kilku dniach, nie wiem jak bardzo efekt opalenia można zintensyfikować ja zatrzymałam się na złotawym odcieniu i skupiłam się na utrzymaniu tego efektu.
Jeżeli spodziewacie się opalenizny jak po samoopalaczu to raczej nie ma szans. Wielkim plusem jest równomierne opalenie, nie zostawianie smug, trwałość efektu i brak smrodu samoopalacza. Masło świetnie nawilża i natłuszcza i co dla mnie jednak zaskakujące nie obciąża skóry. To dla mnie dowód, że moja skóra może polubić olej kokosowy o ile formulacja jest odpowiednio ułożona.
W tym maśle jestem zakochana.

Alkemie, Hello Sunshine, Rekonstruujący Krem Brązujący


SKŁAD Aqua, Glycerin, Caprylic/Capric Triglyceride, Polyglyceryl-3 Methylglucose Distearate, Erythrulose, Cocos Nucifera (Coconut) Oil, Prunus Amygdalus Dulcis (Sweet Almond) Oil, Helianthus Annuus (Sunflower) Seed Oil, Mangifera Indica Seed Butter, Sesamum Indicum Seed Oil, Cetearyl Alcohol, Enteromorpha Compressa Extract, Silybum Marianum Fruit Extract, Ocimum Sanctum Leaf Extract, Hamamelis Virginiana Leaf Extract, Rheum Palmatum Extract, Butyrospermum Parkii (Shea) Butter, Daucus Carota Sativa (Carrot) Seed Oil, Daucus Carota Sativa (Carrot) Root Extract, Beta-Carotene, Ascorbyl Palmitate, Tocopherol, Propanediol, Citric Acid, Pentylene Glycol, Caprylyl Glycol, Phytic Acid, Xanthan Gum, Sodium Benzoate, Potassium Sorbate, Dehydroacetic Acid, Benzyl Alcohol, Sodium Hydroxide, Parfum, D-Limonene, Mica, Titanium Dioxide..
Ze względu na zawartość gliceryny i oleju kokosowego nie mogę stosować tego kremu dwa razy dziennie. W nadmiarze te składniki potrafią mnie zapchać, choć od kiedy mam peeling z flosleku mogę bardziej szaleć z takimi składnikami w pielęgnacji. Podobnie jak masło do ciała krem zawiera erytrulozę odpowiedzialną za działanie brązujące. I podobnie jak w przypadku masła owa opalenizna pojawiła się u mnie po kilku dniach stosowania. Lekki złotawy odcień, taka delikatna zmiana barwy skóry. Nie jest to efekt mocnego opalenia i nie pogłębia się ów efekt specjalnie. Być może moje oczyszczanie, regularne peelingi sprawiają doprowadzają do tego, ale jest to coś co podoba mi właśnie takie.
Krem ma bardzo lekką konsystencję, wchłania się błyskawicznie i bardzo dobrze nawilża. Skóra jest miękka i delikatna. W składzie mamy bardzo ciekawy składnik LYS-SUN, który ma działać naprawczo na skórę, ma do tego masę innych ciekawych funkcji między innym ma "sklejać" elastynę, czy to robi nie wiem. Nie jest to efekt który miałby być widoczny gołym okiem, przekonam się za kilka lat czy takie składniki działają ;).  
Podobnie jak masło do ciała krem stosowałam codziennie do momentu kiedy odcień mojej skóry nie stał się taki jaki chciałam. Teraz krem stosuję przez dwa dni i robię jeden dzień przerwy. I jestem bardzo zadowolona i z efektu opalenia i z efektu pielęgnacyjnego jaki daje mi ten krem.
Produkt ten dobrze spisuje się pod makijażem mineralnym, z filtrami też dogaduje się całkiem nieźle.

To co mogę Wam napisać. Jeżeli szukacie bezpiecznej alternatywy dla opalania na słońcu czy poszukujecie dobrego i zdrowego zastępstwa dla DHA to są to produkty dla Was.
W ciąży te można je spokojnie stosować.

Strona producenta KLIK

7 komentarzy:

  1. Nie znam marki. Skoro polecasz spróbuję ;)

    OdpowiedzUsuń
  2. Sroczko, skoro w ciąży można, więc przy karmieniu też, prawda? :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Czy używała Pani brązującego balsamu do ciała i twarzy Pomarańcza z cynamonem marki Mokosh? Ciekawa jestem czy to podobne produkty.

    OdpowiedzUsuń
  4. Czy te kosmetyki mogą brudzić ubranie?

    OdpowiedzUsuń

Dziękuję za komentarz
Jeżeli podajesz skład kosmetyku podaj jego nazwę i producenta
Analizuję TYLKO kosmetyki dla kobiet w ciąży i dzieci
Zanim zadasz pytanie sprawdź czy ktoś już o to nie pytał, używaj również wyszukiwarki blogowej.

Przycisk Whatsapp działa tylko na urządzeniach mobilnych

Wpisz słowo i wciśnij enter, żeby wyszukać