3 czerwca 2015

Scholl vs Fuss Wohl

Ponoć ciekawość to pierwszy stopień do piekła, być może choć jak wolę myśleć, że ciekawość to pierwszy stopień do wiedzy :) . I tak od dawna próbuje zaspakajać swoją ciekawość w ten lub inny sposób :) .

Od dawna byłam ciekawa różnicy pomiędzy elektrycznym pilnikiem Scholl, a jego "odpowiednikiem" z Rossmanna czyli Fuss Wohl. W końcu trafiła się okazja.

Szczegółowo produkt Rossmanna opisywałam TUTAJ

Powinna chyba wspomnieć, że Scholl to u mnie wersja diamentowa, Fuss Wohl z tego co wiem jest tylko jedna wersja.

Scholl jest cięży, większy, działa na cztery baterie typu AA. Fuss Wohll działa na dwie baterie typu AA. Z ilością baterii wiąże się szybkość działania, Scholl jest nieznacznie szybszy.


Kształt rączki Fuss Wohl jest wygodniejszy, jest mniejsza i wyprofilowana do kształtu ręki. Scholl natomiast ma rączkę w kształcie walca, nawet poręczną jednak dużą. Plusem jej jest fakt, że pokrywa ją guma zapobiegającą ślizganiu się w ręce pilnika.

Oba pilniki mają tylko jedną prędkość na której pracują.

Scholl ma tylko jedną nakładkę ścierająca dość gruboziarnistą,  Fuss Wohl ma dwie nakładki o grubszym i drobniejszym zianie. Nakładka ścierająca Scholl jest około centymetra dłuższa od rossmanowsskiego pilnika i ma grubsze ziarno.


Na moich stopach zarówno Scholl jaki i Fuss Wohl spisują się bardzo dobrze, choć nie ukrywam, że Scholl szybciej działa. Fuss Wohl mam ponad rok i nie pamiętam kiedy użyłam żółtej nakładki (tej z drobniejszym ziarnem) może dwa razy przez ten cały czas.

Cenowo w tym pojedynku wygrywa oczywiście Fuss Wohl, jednak muszę przyznać, że nada się on dla ludzi z nieproblematycznymi stopami. U takich osób proces ścierania będzie trwał dłużej niż z Scholl, ale ostateczny efekt będzie taki sam.

Grypa osób mających większe problemy ze rogowaceniem skóry na stopach powinna sięgnąć po Scholla.

Fuss Wohl do kupienie w Rossmann
Scholl mam stąd KLIK


10 komentarzy:

  1. Ja mam problem z rogowaceniem i Scholl też nie zawsze daje radę :( jak regularnie używam to jest ok, jak troszkę dłużej się zagapię, to już kiepsko :(

    OdpowiedzUsuń
  2. ostatnio w tv pani pedolog mowila zeby absolutnie nie uzywac takich scieraczy samemu tylko isc i zostac obsluzonym i zbadanym w gabinecie ponoc sami zbyt mocno scieramy stopy

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Już słyszałam w TV wypowiedzi pani z koncernu kosmetycznego mówiącą jak to strasznie źle jest robić kosmetyki z półproduktów samemu w domu, bo nie jest w nim sterylnie i lepiej kupować w drogerii :)

      Usuń
  3. oj tez mam z tym problem :) tzn z rogowaceniem :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Ja latami wypróbowywałam wszystkie drogeryjne nowości frezarkowe z różnych krajów, Polska, Niemcy, Szwajcaria i powiem szczerze że przy końcu baterii takie urządzenia słabo działają i mnie denerwują. Jak rasowa furiatka wyrzuciłam wszystkie i nabyłam frezarkę kosmetyczną na prąd- najtańsza wersja: http://fricos.pl/pl/frezarki/137-frezarka-jd500-white.html,
    do tego najgrubsze nośniki i kapturki, czyli 16 mm i jestem od roku zadowolona.
    Polecam.

    OdpowiedzUsuń
  5. a ja mam teorię, ze jak ścierasz, to rogowacieje i nie ścieram, tylko smaruje i nie mam problemu :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Moja pani podolog też tak twierdzi. U mnie nie ma dużego z tym problemu, więc mam tylko boską piankę (do rąk też używam, bo fajnie pachnie i fajnie się wchłania) i już! :)

      Usuń
    2. Jak nie ścieram, tylko smaruję, to robią mi się kopyta. Po 3 tyg zaden krem w to nie wniknie

      Usuń
  6. Ja próbowałam nie ścierać. Zimą owszem- sprawdzało się i stopy jakby się odzwyczaiły, ale wraz z nadejściem lata i sezonem na sandały skóra mi twardnieje i pęka. No nie da się tego nie robić, przynajmniej w moim przypadku.
    Op

    OdpowiedzUsuń
  7. Mam diamentowego Scholla i jego poprzednią, moim zdaniem nieco słabszą wersję, zdaje się expres pedi. Nie mogę powiedzieć, że w ogóle nie działają, ale w moim przypadku musiałam ścierać bardzo długo, żeby mieć jakiekolwiek rezultaty, a rolka starczała na jeden zabieg. Swoje stopy niestety sama zniszczyłam przez nietypowe natręctwo, skubanie skóry na tle nerwowym, potrafiłam zedrzeć ją do krwi. Bardzo długo z tym walczyłam i w końcu powiedziałam dość. Jedną stopę doprowadziłam już mniej więcej do porządku, z drugą wciąż walczę, goi sie, a ja stopniowo usuwam zrogowacenia. Ponieważ mam teraz obsesję dbania o stopy, to postanowiłam zainwestować jak Florentyna (niestety nie mam możliwości jeżdżenia do podologa) i kupiłam porządną frezarkę plus jednorazowe kapturki. Trzeba oczywiście bardzo-bardzo uważać, jeśli ktoś nie ma doświadczenia, i nie szaleć od razu na najwyższych obrotach, bo można sie pokaleczyć, ale generalnie to moim zdaniem super zakup. Po pierwszym zabiegu miałam stópki jak niemowlę (nie licząc jednego małego otarcia, cóż, błędy początkujących :-D ). Do tego krem z 25% mocznika i moje stopy zyskały drugie życie. Zresztą zauważyłam, że mocznik działa na moją skórę wspaniale, używany regularnie naprwdę zmniejsza potrzebę mechanicznego ścierania. Scholla używam teraz sporadycznie, tak do ostatecznego wykończenia. Osobom z dużą tendencją do rogowacenia nie polecam, jest po prostu za słaby. Ale wielu będzie pasował, bo jest naprawdę bezpieczny, ja czasem prawie bezmyślnie jeździłam nim po stopach i nigdy nie zrobił mi krzywdy. Zastanawiam się jeszcze nad wypróbowaniem skarpetek złuszczających, ale to oczywiście po lecie.

    OdpowiedzUsuń

Dziękuję za komentarz
Jeżeli podajesz skład kosmetyku podaj jego nazwę i producenta
Analizuję TYLKO kosmetyki dla kobiet w ciąży i dzieci
Zanim zadasz pytanie sprawdź czy ktoś już o to nie pytał, używaj również wyszukiwarki blogowej.

Przycisk Whatsapp działa tylko na urządzeniach mobilnych

Wpisz słowo i wciśnij enter, żeby wyszukać